"Randka z przeznaczeniem..."
Jezioro Siedmiu Wód oraz Potok Przyjaźni
Lotus Flos:
Własnie miałem zamiar wybrać się nad przechadzkę po okolicy, gdyż jako członek watahy miałem obowiązek podtrzymywać ją przy życiu. Dziś towarzyszył mi wspaniały humor, a gdyby dodać do tego przepiękną pogodę można by rzec, iż nie ma lepszego dnia na wycieczkę.
Terra:
Była śliczna pogoda. Nienawidzę tego, wolę gdy pada, jest chłodno i ciemno. Leżałam pod drzewem nic mi cię nie chciało. Nawet powlec do jeziora. Chłodnego jeziora. Trudno. Przynajmniej wieczorem na coś zapoluję.
Lotus:
Spoglądnąłem na słoneczną łunę. Wyruszyłem. Po krótkiej chwili bylem już niedaleko jeziora. Pomimo bezchmurnego nieba i mocnych promieni słonecznych nie doskwierał mi upał. Ze wschodu wiał lekki, chłodny wiaterek owiewając moje liniejące po zimie futro. Wzbiłem się parę metrów nad ziemię. Coś przykuło mą uwagę. To ów coś było pozorną karą wilczycą wylegującą się w cieniu drzewa. Miałem zamiar wylądować i podać jej parę kropel wody, gdyż wyglądała na spragnioną.
Terra:
Leżałam tak gdy nagle usłyszałam trzepot skrzydeł. Chwilę później wylądował koło mnie biało-czarny basior. Przyjrzałam mu się uważnie, nie odzywając się. Zmierzyłam go wzrokiem od łap po czubki uszu. Przewróciłam oczami i znów zamknęłam oczy, kładąc pysk na łapach.
Lotus:
Przyglądając się uważnie waderze i przemyśliwując jej reakcje zaczął dialog:
-Witaj nieznany mi kwiecie kwitnącej róży! - uśmiechając się pewnie. Miałem nadzieje, że odpowie. W oczekiwaniu podleciałem do jeziorka ok. 10 metrów i nabierając na liść odrobinę wody podszedłem do wilczycy.
Terra:
Spojrzałam na basiora, który poleciał do jeziora. Gdy wrócił powiedziałam:
-Serio ? Kwiat kwitnącej róży ? I niby co to miało znaczyć, bo ja jakoś nie rozumiem twojego języka.
Lotus:
Przewróciłem oczami. Odrzekłem:
-Widać panienka dziś w średnim humorze. - schyliłem się i podsunąłem do wilczycy miseczkę z wodą zrobioną ze zwiniętego liścia. Schyliłem łeb na wznak szacunku i spojrzałem szczerze w oczy:
- Taka piękna wadera jak pani zasługuje na odrobinę wygody.
Terra:
Prychnęłam na miskę wody.
-Nie potrzebuje ani wody, ani twojego towarzystwa. Więc z łaski swojej idź stąd! - warknęłam.
Lotus:
Przez chwilę nie mówiłem nic. Przez tą chwilę panowała cisza i napięta atmosfera. Zerknąłem kątem oka na widocznie oburzoną wilczycę i stałem tak przez kilka sekund. Nagle w sercu poczułem jakby ukłucie, które wywołało u mnie żal. W jednej chwili próbujesz zaimponować przepięknej samotniczce, a w drugiej czujesz, jakby ta wbijała ci sztylet w łapę. W tych sekundach ciszy przed oczami przeleciały mi sceny, gdy to wpatrywałem się w oczy Salany, mej najwierniejszej towarzyszki, której pozazdrościłby każdy. Nie wiedziałem, co mam zrobić, więc odsunąłem się kawałek dalej i odwróciwszy się bokiem do wadery usiadłem schylając łeb nad taflą wody.
Terra:
Spojrzałam na basiora, który siedział pochylony nad jeziorem. "Moja taktyka nadal działa" pomyślałam. Bezszelestnie podniosłam się i weszłam na jezioro. Podeszłam do basiora, woda pod moimi łapami lekko drgała. Położyłam mu łapę na ramieniu i ... wciągnęłam na taflę wody. Zdziwiony unoszeniem się na wodzie jak na lodzie basior spojrzał na mój uśmiechnięty pyszczor.
Lotus:
Spojrzałem wilczycy w oczy. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Popatrzyłem na drgającą pod naszymi stopami wodę i od razu wiedziałem, że to nie jet zwykła wadera. Znów spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się. Czułem, jakbym lewitował nad powierzchnią wody, co było prawdą. Zastanawiałem się, jak ma na imię wilczyca, z którą właśnie sunąłem po powierzchni jeziora. Odepchnąłem się tylnymi nogami i począłem sunąć przed wilczycą.
Terra:
Widząc co basior wyprawia nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Dogoniłam basiora i popchnęłam go w stronę brzegu, a sama straciłam równowagę. łapy rozjechały się pode mną, a ja runęłam na powierzchnię wody.
Lotus:
Wywinąłem koziołka upadając na brzeg jeziora. Otrzepałem się i wypatrywałem wzrokiem wilczycy. Usłyszałem tylko plusk i na powierzchnie wystawały tylko czubki uszu. Zaśmiałem się i wskoczyłem do wody na ratunek. Starałem się płynąć w miarę szybko.
Terra:
Spojrzałam na niego.
-Dziękuję za ratunek. Mnie również jest miło. - powiedziałam po czym wytrzepałam się z wody. Nic nie pomogło, moje futro nadal ociekało wodą.
-Nie pochwalisz się swoim imieniem ?-spytał basior.
-Wszystko w swoim czasie. Pośpiech nie sprzyja przestrzeni...
Lotus:
Rozejrzałem się i spoglądnąłem na wilczyce. Po chwili zastanowienia zawołałem:
-Masz ochotę na sushi? - Uśmiechnąłem się tajemniczo i pognałem w stronę Potoku przyjaźni. Zatrzymałem się na chwilę, by sprawdzić, czy wadera podąża za nim.
Terra:
Wolnym krokiem ruszyłam za basiorem. Trochę trwało zanim stanęłam koło niego przy potoku.
-Nie jem ryb, ani niczego co wcześniej żyło-powiedziałam patrząc w wodę.
Lotus:
Zamyśliłem się nad wodą i po chwili spytałem:
-A zdradzisz mi czym?
Również spojrzałem w wodę i wypatrywałem jakiegoś smacznego kąska. Zadając pytanie byłem ciekaw, z czego to taka urocza wilczyca pobiera energie. Prócz tego nic mi w tedy nie krążyło po głowie. Czekałem w zamyśleniu na odpowiedź.
Terra:
-Roślinami. Choć rzadko je jem-spojrzałam na basiora.
-To skąd pobierasz energię ?
-Mam swoje sposoby-zaśmiałam się i przyłożyłam łapę do tafli wody, która zadrgała. Pod moją łapą zabrały się ryby.
-Częstuj się-powiedziałam nie odrywając wzroku i łapy od wody.
Lotus:
Popatrzyłem trochę zdziwiony na ryby podpływające pod same łapy. Bez chwili namyślenia wyrzuciłem 2 z wody i spojrzałem kątem oka na wilczycę. Bylem głodny, więc nie zwlekałem i po paru minutach z płotek zostały tylko same szkieleciki.
-Dzięki. - rzekłem trochę niepewnie lecz z uśmiechem.
Terra:
Nie ma za co. Gdybyś kiedyś potrzebował pomocy przy łowieniu rym z chęcią pomogę-uśmiechnęłam się do niego. Wstałam i przeciągnęłam się-Nie wiem jak ty ale ja wracam do poprzedniego zajęcia.
-Czyli ?
-Nudzenia się i wylegiwania pod drzewem.
Lotus:
Zastanowiłem się chwilę. Przyspieszyłem kroku, by dogonić waderę.
-Czyli nie masz na dzisiaj innych planów? - spytałem z odrobiną niepewności. Nie chciałem zniechęcić wilczycy do rozmowy, ale chciałem jakoś ją podtrzymać.
Terra:
-Hm... Mam plany-uśmiechnęłam się do niego-Ale to dopiero na północ, a co ?-spytałam z podejrzeniami. Tak. Mój humor znacznie sie polepszył od czasu naszej pierwszej rozmowy.
Lotus:
-Tak...tylko pytam...- odpowiedziałem trochę niepewnie. Przyglądałem się wilczycy. Spojrzałem w górę na powoli ściemniające się niebo. Zbliżał się wieczór, chociaż słońce nadal mocno świeciło.
-Pewnie nie zdradzisz mi szczegółów?- spytałem patrząc w sunącą pod łapami ziemię.
Terra:
Nie, nie zdradzę. Chociaż..... Dotyczą one mojego treningu równowagi. Nic interesującego. Po prostu staje sobie na jednej łapie na środku jeziora. Nic ciekawego...
Lotus:
Popatrzyłem na waderę.
-Chętnie bym takie coś zobaczył, ale... -nie dokończyłem. Nie chciałem powiedzieć czegoś źle, więc wolałem podtrzymać niepewną atmosferę.
Terra:
Uśmiechnęłam się.
-Ale co ? Jestem aż tak dziwna, że cię zawstydzam ?-spytałam i spojrzałam na niego zaciekawiona.
Lotus:
-Nie, no co ty. Po prostu... - zawahałem się.- ...bo ja... chciałem Ciebie o coś spytać...- znów opuściłem łeb i trochę się zawstydziłem. Nie byłem pewien, jak Terra odbierze jego słowa. Starałem się tego nie wykazywać, ale tak naprawdę coś do niej poczułem. Powietrze stawało się coraz chłodniejsze. Przybliżyłem skrzydła bliżej ciała, by nie tracić ciepła.
Terra:
Patrzyłam na niego zaciekawiona. Co jak co ale ja nie byłam ciekawska, ale teraz....
-No mów-ponagliłam go.
Lotus:
Dobra, trzeba wziąć się w garść.
-Już się zdążyliśmy poznać, no i chciałem spytać, czy... - zawahałem się, ale po chwili uniosłem głowę i spojrzałem waderze w oczy.-...czy dasz mi ten zaszczyt i ... umówisz się ze mną?- tak. Przez chwilę nawet nie byłem pewien, czy mówię dobrze. Zrobiło mi się trochę głupio, jednak cały czas patrzyłem wilczycy szczerze w oczy.
Terra:
-Umówić się z tobą ? W watasze jest pewna wadera, która żywi do ciebie uczucie. Nie chciałabym zakłócać rozkwitu, jakże tego pięknego i gorącego uczucia. Aczkolwiek spotkanie temu nie przeszkodzi-uśmiechnęłam sie do niego.
Lotus:
Uśmiechnąłem się w duszy.
-Mówisz, o Layli?- spytałem zaciekawiony i z małym niedowierzaniem. Nie wiedziałem, że w watasze jest ktoś, komu się podobam. Uśmiechnąłem się do wilczycy.
-Nie wiem, w jakim terminie, ale wiem już, gdzie mogło by się odbyć 'spotkanie'. - rzekłem z nutką tajemniczości.
Terra:
Zaśmiałam się.
-Tak mówię o Layli. A tego miejsca to mam się bać ?-parsknęłam śmiechem.
Lotus:
Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej i odpowiedziałem ze śmiechem:
-Tego jeszcze nie ustaliłem...- zaśmiałem się jeszcze głośniej. -Wolisz otwarte czy zamknięte przestrzenie? - spytałem.
Terra:
Prychnęłam
-Oczywiście, że otwarte. Ten przepływ powietrza, szum wody, ćwikanie ptaków... To naturalna muzyka dla moich uszu. I nie próbuj tego zepsuć-warknęłam ze śmiechem.
Lotus:
-To miejsce jest w sam raz, dla ciebie. Jaki termin by Ci odpowiadał? - spytałem z zaciekawieniem nieustannie się uśmiechając.
Terra:
-Przestań sie tak uśmiechać, bo mięśni cie rozbolą. Nie wiem. Może..... Jutro ? Wieczorem ?
Lotus:
Popatrzyłem ze zdziwieniem na waderę. Po chwili uśmiech zmył się z mojego pyska.
-Dla mnie pasuje. - odpowiedziałem bardziej poważnie, ale nadal miałem ochotę się uśmiechać, lecz pohamowałem się od śmiechu. - Spotkajmy się jutro wieczorem w tym samym miejscu.- powiedziałem spoglądając za siebie.
Terra:
-Boisz się, że ktoś cię złapie na rozmowie z takim dziwakiem jak ja ? Okey. Jutro tutaj...
Lotus:
Popatrzyłem na nią z uśmiechem i westchnąłem.
-To... do jutra. - rzekłem wesoło patrząc na zachodzące za wzgórzem słońce.
Terra:
-Yhym... Do jutra..-mruknęłam puszczając do niego oko. Wstałam i ruszylam nad jezioro. Chciałam jeszcze poćwiczyć równowagę.
Lotus:
Patrzyłem przez chwilę na odchodzącą wilczycę.
-Ciekawe, jak ma na imie... - pomyslałem i popatrzywszy w stronę lasu pognałem na spoczynek przez kolejną jutrzenką.